wtorek, 27 września 2016

Cisza - Prolog

Zaczarowany Las witał wiosnę, która powoli odganiała zasypujące go warstwy puchu, by ustąpiły wynurzającym się ze zmarzniętej ziemi, pierwszym kwiatom. Słońce delikatnie otulało promieniami zwierzęta budzące się i wychodzące ze swych nor, obserwując zmiany, które zima postanowiła przynieść znanym im terenom. Spod brunatnego dywanu jesiennych liści zaczęły wyłaniać się pierwsze oznaki świeżości nadchodzącej wraz z nową porą roku - fioletowe krokusy i bielutkie przebiśniegi, niewymagające zbyt wiele od gleby, na której rosły. Nawet trakt wiodący do Mrocznego Zamku zaczął zarastać żółtymi listkami podbiału, stając się tak niepozornym, jak inne drogi, które ukształtowały się na mapach świata. Wraz z ciepłem wszystko budziło się do życia, dając mieszkańcom Królestwa nowe perspektywy, nadzieje, rozczarowania i obowiązki. Na nowo rozszerzyły się tereny atrakcyjne dla myśliwych i zielarzy, wznawiano działania wojenne, chłopi rozpoczynali sprzątanie swoich gospodarstw.
"Czy coś się wydarzyło, Rumpelsztyku?" Troskliwy głos Płomyka rozniósł się po pomieszczeniu, jednak czarnoksiężnik nie odpowiedział. Stał przy jednym z okien, ze wzrokiem skierowanym w stronę rosnącego w centrum błoni drzewa wiśni. Kolejny rok za pasem, a więc i kolejny wiek spędzony na poszukiwaniu drogi do odnalezienia syna, którego utracił przez własną głupotę i tchórzostwo. Oczy miał puste, myślami błądził gdzieś w odmętach własnej świadomości, cierpiąc z powodu podjętych przez siebie decyzji. Trel rudzików wzmógł się niemiłosiernie, ale dziś nie przegoni ptaków. Były mu one obojętne.
Minęła dłuższa chwila, nim zdecydował się przysiąść przy kołowrotku, by dać odpocząć własnej głowie. Od nowa zawinął koniec ostatniej przędzy na szpulkę, po czym powoli nacisnął na pedał i wszyscy mieszkańcy zamku wiedzieli, że nie wolno mu przeszkadzać.
To nie miejsce i czas dla Ciebie, Płomyku. Zniknij, ucieknij. Nic nie mów, oddychaj i wsłuchaj się w dźwięki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Koniec psot.