poniedziałek, 31 października 2016

Cena magii - rodział 1, część l

Wróć do prologu.

Kruszyna, jaką Ururu była, czuła się źle w budynku o gabarytach tak wielkich jak ten, który należał do Straży Eel. Próbowała wytłumaczyć to sobie nawyknięciem do warunków nieco innych, ale nie pomogło jej to wcale zwalczyć dziwnego uczucia chłodu, które niewzruszone pragnieniem dziewczyny by miejsce to zaakceptować - przemykało ukradkiem po odrętwiałych po wielu dniach podróży plecach. Nie umknęło to oczom Valkyona - tego była pewna, ale ten nie odezwał się ani słowem, w ciszy wykonując powierzone mu zadanie. Posiadała o wiele mniej odpowiedzi niż pytań, a sytuacje takie i jej podobne doprowadzały dziewczynę do stanu niezwykłej irytacji.
- Wiesz może, Valkyonie, gdzież podziewa się aktualnie moja ciotka? - Zapytała wreszcie, lekko zdezorientowana. Jak to tak, by zabrano ją bez wyjaśnień wgłąb tego molocha, pozostawiając Odyna z jakimś zasmarkanym elfim chłoptasiem?
Mężczyzna nie odezwał się od razu. Zdawało się, jakby próbował zebrać myśli, ale przecież nie było to coś wymagającego większego namysłu. A może...?
- Rozmawia z Miiko. Dowódczynią Straży Eel. Kazano mi pomóc ci przenieść rzeczy do środka przed deszczem. - Wyjaśnił z wyraźną nadzieją. że to ją trochę ostudzi, ale jakże się mylił! Jej głowa zapełniła się jeszcze większą liczbą wątpliwości.
- Deszczem? Na niebie nie ma ani jednej chmury! - Zwróciła mu uwagę. - Dlaczego niby owa Miiko nie mogła przyjąć na rozmowę i mnie? To królowa wymagająca zgody na audiencję, czy co?
- Nie potrzeba chmur, by padał deszcz.
Ururu spojrzała na niego krzywo, poprawiając leżącą na jej rękach, lekko przysłaniającą widoczność stertę podstarzałych książek. I niby miała mu w coś takiego uwierzyć? Wiedziała, że zjechała pół znanego im świata by tu dotrzeć, ale uwierzenie w to, że tak diametralnie zmieniły się przez to zasady rządzące... wszystkim (!) nie mogło przyjść tak łatwo. Musiała więc potraktować go jak niezbyt uzdolnionego w tych kwestiach dowcipnisia, chociaż cała jego aparycja krzyczała wręcz, że jest flegmą. Powinna zbyć go milczeniem, ale nie potrafiła - słynęła wręcz w swoich stronach z tego, że gęba jej się nie zamykała i prawdopodobnie męczyłaby go dłużej, gdyby nie pewien incydent, który zapadł jej w pamięci na długo.
Znaleźli się na korytarzu, na którym (jak zakładała, ze względu na regularny, krótki odstęp pomiędzy drzwiami) znajdowały się pomieszczenia Strażników, a więc byli blisko miejsca docelowego. Wtem, tuż przy przejściu trzecim od lewej usłyszała ciche, niestabilne zawodzenie. Nie brzmiało ono ani ludzko, ani zwierzęco. Właściwie nie potrafiła określić dlaczego jest w stanie stwierdzić, że jest to płacz - po prostu czuła to, a głos istoty, która się za nimi znajdowała sprawiał, że serce łomotało jej z przerażenia. Upuściła książki i wiedziała - musi nacisnąć klamkę, dostać się do środka, zrozumieć, dowiedzieć się...
Skrzyp starych, dawno nieużywanych zawiasów.
I zamarła. Ściany pulsowały, oddychały. One oddychały! Podłoga strukturą przypominała ludzki język, ale ciężko jej było określić co dokładnie widzi, bo wszystko spływało krwią, zbliżającą się do jej stóp jakby ją przyciągała. Krzyk, który wydostał się z jej ust był wpierw głośny, ale szybko przerodził się w coś niemego, czego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Do tej pory zawsze wydawało jej się, że w chwili paniki potrafiłaby ruszyć się z miejsca, ale zamarła. Całkowicie przejęło ją przerażenie. Z kompletnego letargu w jaki wpadła wyrwało Ururu dopiero bardzo mocne, pozbawione choćby krzty delikatności szturchnięcie. Jeszcze przez moment próbowała wyrwać swoje ramię z uścisku Valkyona. Kiedy mężczyzna zorientował się wreszcie, że dziewczyna powróciła do zmysłów puścił ją, a ta błyskawicznie poczuła, że trzęsiono nią od dłuższego czasu z siłą tak dużą, że spodziewać się mogła sporych rozmiarów siniaka. Drzwi, za którymi jeszcze przed chwilą widziała to okropieństwo były... zamknięte!
Próbowała oddychać stabilniej, ale na niewiele się to zdało i nie dziwota - ciężko było się po czymś takim uspokoić. Strażnik milczał, chociaż jego mina wyraźnie wskazywała na to, że posiadał wiele, wyjątkowo wiele pytań. Łagodne i spokojne usposobienie nie pozwalało mu jednak zadać ich od razu, o ile w ogóle chciał to zrobić. Nie wyglądał na kogoś lubiącego kłopotać się problemami innych, a więc całkiem prawdopodobnym było, iż zrzuci brzemię zajęcia się tym przedziwnym zdarzeniem komuś innemu, a sam zaszyje się w swojej ciemni i będzie milczał w pokoju.
- Ja... - zaczęła, ale co właściwie miała powiedzieć? Nie chciała dzielić się niczym z obcym jej człowiekiem, a z ciotką, która znajdowała się aktualnie w bliżej nieokreślonym miejscu w tym przeklętym, nieprzyjemnym budynku. - ...chyba powinnam się położyć.
To chyba i tak nie polepszało jej sytuacji, bo właśnie krzyczała na całe gardło wpatrując się tępo w kawałek drewna, a przynajmniej tak jej się wydawało, skoro przez cały okres owej przedziwnej wizji nie ruszyła się nawet na krok. Rzecz jasna, istniał cień szansy na to, że w tak zwanym międzyczasie udało jej się przejść do spiżarni i zrobić sobie kanapkę, ale nawet jej ujemne zdolności do wykonywania jakichkolwiek obliczeń pozwalały na stwierdzenie, że było to wręcz niemożliwe. Wyglądało na to, że znalezienie sobie przyjaciół w Eel będzie odrobinę cięższe niż się tego spodziewała - pierwsza napotkana osoba dostrzegła ją w sytuacji wręcz tragikomicznej. Czy powinna starać się wyjaśnić cokolwiek, skoro sama nie wiedziała co dokładnie się stało.
- Zawsze tak... wpatrujesz się w ściany?
Pytanie odrobinę zbiło ją z tropu. Jedynie "wpatrywała się w ścianę"? Nie krzyczała? Nie było flaków? Może zrobiła sobie mniej wstydu niż wstępnie sądziła? Uklękła na ziemi, próbując pozbierać grube, porozrzucane po ziemi tomiska, w czym tymczasowy (miała nadzieję) towarzysz starał się nieudolnie pomóc. W milczeniu ułożył je na stosik, ku zdziwieniu alchemiczki nie zerkając nawet na tytuły ani luźne kartki, które wypadły na zewnątrz. Po prostu wcisnął je wszystkie w jedno miejsce, a następnie położył na szczyt skrzyni, którą sam dźwigał.
- Jestem w stanie sama to nieść, wiesz? - Oburzyła się niepotrzebnie.
- Sytuacja sprzed chwili ukazała mi jasno, że nie powinienem być tego taki pewien.
Przygryzła wargę bo wiedziała, że miał najzwyczajniej w świecie rację, a przynajmniej jego reakcja była uzasadniona, a więc nie miała przeciwko czemu zaprotestować.
- Więc? - Zapytał, stawiając kilka kroków do przodu i skręcając w boczny korytarz. - Często się tak, że tak to ujmę, zawieszasz?
- To był pierwszy raz.
Odpowiedział jej cichy pomruk.
- Czy to znaczy, że nie krzyczałam?
- Nie. - Odchrząknął. - To tutaj. - Naparł plecami na drzwi, naciskając na klamkę łokciem, omal nie doprowadzając do upadku sterty gratów, jakie to przenosił. Ururu weszła do środka tuż za nim, wyraźnie zainteresowana tym, co może tam zastać. Spodziewała się kompletnej pustki i ciasnoty, jednakże pomieszczenie było już umeblowane, a nawet poszczycić się mogło większą przestrzenią niż to, które posiadała na własność w rodzinnych stronach. Różnica była jednak dość konkretna - znajdowały się tam łóżka dwa, a więc dzielić je miała ze swoją ciotką, lub (co wydawało się zdecydowanie gorsze) z kimś zupełnie obcym, nieznanym. Perspektywa posiadania niechcianego towarzystwa nie wydawała się być szczególnie przyjemna, więc nieświadomie poczęstowała mężczyznę lekko skwaszoną miną.
- Przyniosę resztę rzeczy sam. - Poinformował, a Marquez wolała z nim o tej decyzji nie dyskutować, bo chociaż wolałaby mu w tym pomóc, to chciała również uzyskać moment na odnalezienie się w nowej rzeczywistości. Co przed chwilą się z nią stało i czy powinna informować o tym innych? Nie wiedziała. Naprawdę nie wiedziała co robić!
- Co w takim razie ze mną? - Błagalny ton głosu błyskawicznie wydał ją w tym, jak bardzo zdezorientowana się czuła. Przejechała dłonią po bladej, lekko zabrudzonej ścianie i westchnęła. Valkyonowi z pewnością nie umknęła malująca się na jej twarzy niepewność, jednakże nie zareagował na to w żaden sposób - nie był przecież typem osoby, która wchodziła z butami w czyjeś życie prywatne. Szczególnie w życie osób nowych.
- Oddam cię pod opiekę Keroshane. Chodź. - Poczekał grzecznie aż ta wyjdzie z pokoju i zaprowadził ją na powrót do hali wejściowej, której największe, w niektórych miejscach przeszklone drzwi prowadziły na zewnątrz budynku, gdzie znajdował się wcześniej ich powóz.  Strażnik wskazał jej głową wejście znajdujące się poziom wyżej, z reliefem książki wyrytym na glinianej tablicy, przyczepionej tuż nad framugą. Biblioteka. Nie trzeba było się nagłówkować, by na to wpaść. Ruszyła więc przodem, tak jak jej niepisane prawo nakazało i z jakiegoś powodu wydawało jej się, że Valkyon jest całą sytuacją lekko zmartwiony. Obróciła na chwilę głowę, by spojrzeć na niego wspinając się po schodach. Złote oczy, jeszcze przed chwilą bacznie obserwujące jej nogi przeniosły się na twarz, lekko zaciekawione tym, że raczyła się odwrócić. Ręce drgnęły, jakby w geście asekuracji, jak gdyby miała nagle upaść bądź potknąć się i utwierdziło ją to mocniej w przekonaniu, że pomimo dość chłodnego obycia faktycznie przejęła go sytuacja sprzed chwili. Szybko spuściła wzrok, przyspieszyła kroku i nie pytając, ani nie decydując się na pukanie otworzyła wskazane wcześniej drzwi.
Biblioteka była pomieszczeniem o sklepieniu tak wysokim, że Ururu zdawało się niemożliwym dostrzeżenia nawet nie tytułów, a wszelkich cech charakterystycznych należących do książek znajdujących się na wyższych półkach. Jak niby je ściągano? Wspinano się miesiąc na drabinę, czy...
- Dzień dobry. - Aż podskoczyła! Spojrzała wpierw w lewo, później w prawo... dopiero wtedy dotarło do niej, że dźwięk ten dobiegał zza jednego z regałów. - Tak, to ja się witałem. - Zamrugała i pochyliła się nieco, by przez szparę nad grzbietami książek dostrzec ułamek twarzy tajemniczego jegomościa...

Część druga rozdziału pojawi się w ciągu kilku dni.

2 komentarze:

  1. Dziwny pokój i scena na schodach to moje ulubione.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielki powrót Księgi Baśni!
    Załoga Księgi Baśni z wielką przyjemnością informuje, że katalog znów działa. Zachęcamy do informowania o nowych rozdziałach, dodawania nowych blogów oraz do tworzenia tej niesamowitej atmosfery, jaka była dawniej.
    Czekamy na Ciebie!
    Księga Baśni

    OdpowiedzUsuń

Koniec psot.